W 2017 roku razem z dwójką moich znajomych spontanicznie postanowiliśmy wybrać się w podróż motocyklową na Chorwację.
Nie mieliśmy wtedy żadnego doświadczenia w podróżowaniu motocyklem gdzieś dalej niż wokół komina. Dzień przed wyjazdem kupiliśmy namiot. Potrzebowaliśmy 3-osobowy, ale jak to bywa na ostatni moment – nigdzie w pobliskich sklepach nie było tego, czego szukaliśmy. Jedyną opcją było kupić wielki, ciężki i brzydki namiot 6-osobowy. Tak też zrobiliśmy.
Spakowaliśmy resztę niezbędnych… i zbędnych rzeczy. Oraz nie spakowaliśmy innych potrzebnych, o których wtedy nie wiedzieliśmy, że mogą się przydać.
Styl sportowy
Agresywna postura, niskie zawieszenie, wysokie obroty i łyse gumy – to nie brzmi jak motocykl wyprawowy, ale kto powiedział, że ma być wygodnie. Liczy się przygoda.
Chorwacja
Cel: Rozbicie bazy w Medulinie i zwiedzanie okolicy.
W dniu wyjazdu w Polsce lał deszcz. Lał, nie padał. Nic nie mogło jednak pokrzyżować naszych planów. Mocno przemokliśmy, ale zaraz po przekroczeniu granicy, Słowacja przywitała nas słońcem. Zanim dojechaliśmy do Węgier byliśmy już wysuszeni.
Im bardziej zbliżaliśmy się do wybrzeża, tym szybciej wzrastała fascynacja i ekscytacja bycia daleko od miejsca zamieszkania. Drogi nas rozpieszczały licznymi, dobrze wyprofilowanymi zakrętami. Jedyne co przeszkadzało to prowizorycznie mocowany bagaż, który wydawał się żyć własnym życiem na zakrętach.
Trzeciego dnia wieczorem mogliśmy zacząć rozkładanie naszego 6-osobowego domu z garażem. Namiot był tak duży, że oprócz naszej trójki i bagażu, były jeszcze miejsca dla trzech gości oraz trzech motocykli w przedsionku. Te nie mogły tam jednak zostać bo R6 zatrułaby nas spalinami. Chłopaki śmiali się, że jak za nią jadą to czuć spalone pierścienie uszczelniające rury tłumika.
Na miejscu lenistwo, plażowanie i wycieczki po okolicy.
Podczas zwiedzania kempingowego półwyspu w oczy rzuciło mi się stare Kawasaki KLE500. „To musi być wygodne” – pomyślałem. Zrobiłem zdjęcie żeby nie zapomnieć modelu i po powrocie móc rozpocząć poszukiwania następcy R6-ki. To był drugi impuls do zmiany motocykla. Pierwszym były słabe możliwości przewożenia bagażu na ścigaczu.
Premantura i Pula
Wycieczki po kamienistych ścieżkach Permantury uświadomiły mi ile ciekawych miejsc było dla nas niedostępnych. Zamiast jednak cieszyć się dostępnym pięknem, obmyślałem w głowie plan na oszczędzanie pieniędzy. Sprzedałem też wtedy w myślach sporo rzeczy na OLX.
Bolesny powrót
Droga powrotna, chociaż piękna, bo przez Słowenię i Austrię, była już mocno męcząca. Po ponad 1500 km jazdy na sporcie wysiadało wszystko: nadgarstki, szyja, barki, tyłek i kolana. Najbardziej te ostatnie. A przed nami było jeszcze ponad 600 km drogi. Jednak nie kilometry były tutaj najgorsze a długość przebywania na motocyklu. Każda minuta stawała się być dwukrotnie mniej przyjemna niż poprzednia. Na szczęście chłopakom też już dupy odpadały i rano wyjeżdżając z Grazu uznaliśmy, że jedziemy ostatnie 600 km na jeden raz. Nie mieliśmy już sił rozbijać tego na dwa dni.
Ta nieprofesjonalna eskapada bez przygotowań wiele nas nauczyła i była początkiem mojej fascynacji podróżowaniem (szczególnie na motocyklu).
Wnioski po wprawie były proste: zebrać fundusze na wygodny motocykl i zaopatrzyć się w podstawowy, dobrze zorganizowany sprzęt, taki jak np. kombinezon przeciwdeszczowy, wygodne buty na przebranie, podstawowe narzędzia i krótkie przewody rozruchowe.
Wszystkiego nie da się przewidzieć, ale jak się jedzie na plażę to można pomyśleć o zabraniu klapek. Tyle dobrego, że te przepłacone chorwackie służą mi do dzisiaj.
Pingback: Moje modyfikacje i akcesoria do XT660ZA – AdvAnywhere
Świetna kurtka Daft Punk 😀 Gdzieś kupiona czy naszywane na zamówienie?
Dzięki, robiona na zamówienie 🙂 Daft Punk 4ever