Norway wild camping

Norwegia 2021 – Rozdział I

Kewin Krawczyk
Jestem entuzjastą off-roadu, okazjonalnym podróżnikiem, miłośnikiem gadżetów i zapalonym fotografem. Na swoim blogu dzielę się wiedzą i doświadczeniami z moich wojaży.

Przygotowania przed podróżą

Każdą wyprawę w mniejszym lub większym stopniu trzeba przygotować. Czasami skraca się to jedynie do decyzji o tym co spakować przed wyjazdem, a czasami trzeba starannie zaplanować trasę, z dużym wyprzedzeniem.

Pierwotnie nasz plan zakładał objechanie Bałtyku dookoła, ale potencjalne komplikacje na granicach z powodu pandemii zdecydowanie pokrzyżowały nam plany. Na liście rzeczy do zwiedzenia mocno dominowała Norwegia, dlatego zdecydowaliśmy, że czas potrzebny na przejazd wschodniej części wybrzeża morza Bałtyckiego wykorzystamy zwiedzając bezdroża zachodniej i północnej część Półwyspu Skandynawskiego.

W naszym przypadku brak sztywnych reguł daje swobodę w doświadczaniu spontanicznych przygód, dlatego nie poświęcaliśmy zanadto dużo czasu na planowanie trasy. Norwegia przez większość czasu była zamknięta dla ruchu turystycznego, więc śledziliśmy informacje i codziennie sprawdzaliśmy czy turyści już mogą wjeżdżać. Przygotowaliśmy listę miejsc, które chcielibyśmy zobaczyć, około tydzień przed wyjazdem kupiliśmy bilety na prom do Szwecji (Karlskrona) i kilka dni później ruszyliśmy w miesięczną wyprawę po Norwegii.

Motocykl podróżniczy
Jednocylindrowa Yamaha Tenere XT660 miała do przewiezienia sporo bagażu. Wszystko pięknie zmieściło się w komplet bagaży Kriega.

Tenere przeszła kilka modyfikacji i dostała garść akcesoriów niezbędnych do dalekiej podróży; szczególnie, że ten jednocylindrowy motocykl miał nas przewieźć z niemałym bagażem. O modyfikacjach możecie przeczytać tutaj: Moje modyfikacje i akcesoria do XT660ZA.

O mały włos a byśmy się nie spakowali

Podczas wyjazdu chcieliśmy być możliwie niezależni w kwestiach noclegu i żywności.

Żeby wszystko się ładnie zmieściło, oprócz sakw bocznych potrzebowaliśmy dodatkowy rollbag na namiot, śpiwory i inne kampingowe rzeczy. Niestety okazało się, że wybrana przez nas Kriega US-40 utknęła na odprawie celnej. Dziesiątki rozmów telefonicznych i załatwień, ale udało się! Torba dotarła do nas dosłownie w ostatnim momencie.

Ostatecznie torba sprawdziła się doskonale, a jej recenzję możecie przeczytać tutaj: Kriega US-40 Rackpack – recenzja.

Spakowaliśmy nasz namiot Lone Rider, śpiwory, zestawy kuchenne i trochę ubrań – tutaj największe wyzwanie: co ze sobą zabrać do Norwegii, skoro pogoda może zmieniać się drastycznie co kilka kilometrów! Musieliśmy być przygotowani na wszystko. Na południu temperatury potrafiły być ponad 25°C, a na północy w górach nieraz spaliśmy w namiocie gdzie temperatura spadała do 3°C.

Od lewej: Tomek, Paweł, Tomek, Ola, Kewin, Paweł, Martyna. No i wspaniałaTenerka ściągająca wzrok przechodniów.

W piątek po pracy próba generalna pakowania i… skoro już wszystko spakowane to czemu by nie wyruszyć już dzień wcześniej?! Tak też zrobiliśmy, zyskując jeszcze trochę dodatkowego czasu na pobyt w Gdańsku, gdzie spotkaliśmy się z naszymi przyjaciółmi.

Lipiec 2021. Przy wjeździe na prom w Gdyni, pani w okienku poprosiła tylko o paszporty i numer rezerwacji, nie była zainteresowana ani paszportem covidowym ani negatywnym wynikiem testu. W Karlskronie nie uświadczyliśmy ani pół osoby, która sprawdzałaby jakiekolwiek dokumenty, podobnie na granicy między Szwecją a Norwegią (my granicę przekraczaliśmy w Svinesund). Dokładnie tak samo było w drugą stronę – jedynie przy wjeździe na prom poproszono nas o dokument tożsamości i numer rezerwacji.

Wybraliśmy rejs nocny, ze spaniem w kabinie. Wydawałoby się to oczywiste, że skoro nocny to i z kabiną, ale przy kupowaniu biletów okazało się, że u niektórych przewoźników mogą być one niedostępne. Natomiast StenaLine, którą płynęliśmy w obie strony, ma dla pasażerów obowiązkowe do wykupienia kabiny. Swoją drogą, był to nasz ostatni łóżkowy nocleg w lipcu. Przez następne dwa tygodnie cieszyliśmy się namiotowym wypoczynkiem.

Dopiero uczucie oderwania się od lądu sprawiło, że poczuliśmy jak wspaniała przygoda czeka na nas w najbliższym czasie.

Nie mieliśmy gdzie spać

Rano przypłynęliśmy do Karlskrony, skąd ruszyliśmy w stronę granicy norweskiej. Chcieliśmy się tam znaleźć jeszcze tego samego dnia. Ponad 500km minęło dość szybko i już wieczorem mogliśmy rozpocząć poszukiwania spontanicznego noclegu. Jak się okazuje, było to najtrudniejsze poszukiwanie noclegu podczas całej wyprawy. Południowa część Norwegii jest dość mocno rozbudowana i na dziki nocleg raczej nie ma co liczyć. Pomimo bardzo dużego ograniczenia ilości turystów i tak wszystkie pola kempingowe w tym rejonie były wypełnione.

Robiło się już późno (ale nie ciemno), a my od trzech godzin nie mogliśmy znaleźć miejsca na rozbicie namiotu. W końcu ktoś polecił nam nowe pole namiotowe, które niedawno się otwarło. Znalazło się miejsce, a właścicielem okazał się również Polak.

Najlepsze trasy znają lokalsi

Żeby wiedzieć w ogóle, w którą stronę się kierować postanowiliśmy, że najważniejszym miejscem do odwiedzenia są Lofoty, a trasa do nich będzie powstawała dynamicznie z dnia na dzień.

Podczas przeprawy promowej nawiązaliśmy kontakt z dwójką tutejszych, doświadczonych motocyklistów, którzy ochoczo pokazali nam najbardziej widokowe i kręte trasy, którymi warto udać się na Lofoty. Nie wszystkie widokowe trasy są oczywiste dla turystów. Te najbardziej oczywiste są często przeludnione i nie oddają w pełni klimatu, którego chciałoby się doświadczyć.

Hytty i leśne klimaty, których nie przyszło nam w pełni poznać

Mimo, że zachęcają swoim klimatem to straszą ceną (przynajmniej nas). Najtańsze noclegi w takich hytach są bliskie kosztom 4-gwiazdkowego noclegu w Polsce. I mimo wszystko jest to najtańsza forma noclegu w Norwegii. Niestety nasz budżet nie przewidywał noclegów innych niż te w namiocie. W klimacie leśnych trolli, otoczeni hyttami, raczyliśmy się jedynie przekąskami.

W całej Norwegii oprócz takich komercyjnych hytt, jest też całe mnóstwo hytt ogólnodostępnych, bezpłatnych. Te jednak znajdują się zazwyczaj przy ścieżkach pieszych w lasach, więc również ich nie było nam dane doświadczyć.

Architektura norweska cieszyła nasze oczy ilekroć ją mijaliśmy. Osobną kolekcję najciekawszych zdjęć domków przygotowaliśmy w foto kolekcji – Życie w Norwegii.

Prawo wszystkich ludzi

Jadąc dalej na północ naszym oczom zaczęły się pokazywać coraz bardziej dzikie i piękne rejony. Od pewnego momentu miejsc, w których chciałoby się rozbić namiot jest tak dużo, że nie sposób wybrać tego najbardziej widokowego. I tak jechaliśmy i jechaliśmy, licząc że nastanie zmrok i zmusi nas do wyboru miejsca.

Miejsca na namiot w Norwegii
A może tutaj rozbijemy namiot?

W Norwegii obowiązuje Allemansrätten (szw. prawo wszystkich ludzi), które między innymi zezwala na rozbicie namiotu w dowolnym miejscu, oczywiście pod warunkiem poszanowania natury. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że jednodniowy nocleg w namiocie jest dozwolony nawet na terenach prywatnych pod warunkiem, że ich obecność nie przeszkadza i nie narusza prywatności właściciela terenu. W przypadku chęci dłuższego noclegu należy otrzymać zgodę od właściciela terenu. Biwakować można co najmniej 150 metrów od najbliższego domostwa lub miejsca zakwaterowania.

Long distance motorcycle travel

Troll pokazał nam język a raczej środkowy palec

Uwielbiamy chodzić po górach i od początku wiedzieliśmy, że sporo czasu spędzimy na górskich wędrówkach. Pierwszym celem miał być bardzo popularny Język Trolla. U podnóża podejścia nie dogadaliśmy się niestety z parkingowym chłopcem, który przekonał nas, że jeśli się podjedzie busem to do przejścia zostanie 1km. W rzeczywistości było to 10km, których pomimo chęci nie mogliśmy pokonać tamtego dnia. Pogoda mocno się popsuła, a my nie byliśmy przygotowani na wędrówkę w deszczu. Przeszliśmy więc kilka kilometrów i szybko, już w przeciwdeszczowych ubraniach motocyklowych, uciekaliśmy naszym jednośladem przed deszczowym frontem.

Następny dzień był już bardzo słoneczny, ale trzeba było ruszać dalej. Język Trolla został przerzucony do kolejnej wizyty w Norwegii.

Nocleg nad tunelem Lærdal – najdłuższym tunelem drogowym świata

Kiedy większość podróżujacych skupiona jest na ponad 24-kilometrowym tunelu, my postanowiliśmy wjechać na szczyt góry, przez którą owy tunel przechodzi i tam właśnie rozbić obóz. Ostatecznie tunelem i tak przejechaliśmy następnego dnia, a drugi raz podczas drogi powrotnej. Zanim jednak rozbiliśmy obóz, udaliśmy się podziwiać późny zachód słońca w otoczeniu zapierających dech w piersi fjordów Aurlandsfjord, widocznych z platformy widokowej Stegastein.

Tamtego wieczoru zostalismy wynagrodzeni przez los. Mieliśmy okazję zaobserwować bardzo rzadko występujące zjawisko zwane obłokami srebrzystymi. Te piękne i wyjątkowe chmury są najwyższymi chmurami obserwowanymi z Ziemi bowiem znajdują się na wysokości 75-85km ponad powierzchnią! Występują tylko na odpowiedniej wysokości geograficznej (50-70 stopni po obu stronach równika), latem kiedy słońce znajduje się 6-16 stopni poniżej horyzontu.

Tent camping above Laedral tunnel.
5-stopniowa temperatura i wiatr na szczycie góry nie powstrzymały mnie przed długimi nocnymi sesjami zdjęciowymi.

Przygoda dopiero się rozkręcała, ale więcej w kolejnej części – Norwegia 2021 – Rozdział II

Zapraszamy też do przeglądania fotogalerii, gdzie jest dużo więcej zdjęć z tej i innych wypraw.

1 myśl na “Norwegia 2021 – Rozdział I”

  1. Pingback: Rev'it Solar 2 – kurtka zamiast podpinek – AdvAnywhere

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.